Oto obiecana relacja z otwierającego Warszawską Triadę Biegową „Zabiegaj o pamięć” 25 Biegu Konstytucji 3-go Maja. Po raz kolejny „bywało lepiej” 😉 ale żeby nie było, że jestem malkontentem to już na wstępie napiszę, że potwierdziło się, że pomimo braku treningu jest potencjał!
Ten 3-ci maja zaczął się naprawdę kiepsko. Po wczorajszej „orce” na szeroko rozumianej działce myślałem, że nie zwlekę swojego truchła rano z łóżka. Do tego był naprawdę spory potencjał na ból głowy. Ponadto miałem jechać sam, bez dziewczyn, co motywacji do ruszenia się z domu specjalnie nie zwiększało.
Dobrze jednak, że się ruszyłem. Na początku było chłodno, ale później… Plaża 🙂 Super pogoda. Słoneczko. Rewelacja. Potuptałem oddać depozyt, a tam zaskok (pierwszy raz biegłem ten bieg). Wiedziałem, że biuro jest na Legii, ale nie wiedziałem, że będziemy korzystać z klubowych szatni! A tam motywacja w wykonaniu samego Marszałka Piłsudskiego!
Później w drodze na rozgrzewkę zaliczyłem jeszcze zdjęcie pomnika Pana Kazimierza i
już w pełnym słońcu poszedłem się roztruchtać przed startem. Naprawdę pogoda zachęcała do biegania. Aż chciało się zrobić przebieżki. A na koniec trochę rozciągania i już tylko relaks przed startem w pełnym słoneczku. Przemyślałem sobie jeszcze raz założenia i byłem gotowy. Poszedłem do strefy. Dokoła prawdziwe tłumy biegaczy i co ważniejsze z rodzinami. Podobnie w zwizytowanym po drodze miasteczku przy mecie.
W końcu wybiła 11. Poszła pierwsza fala. W końcu wystartowali nas. Początek tradycyjnie trudny. Ciasno. Pomimo wyłączenia z ruchu całej szerokości Łazienkowskiej. Trochę wyprzedzania, ale w końcu ustabilizowałem tempo i do podbiegu na Agrykoli starałem się biec swoje. Podbieg dał się we znaki. Później w Ujazdowskich udało się ustabilizować oddech, żeby mieć z czego zafiniszować. Na zbiegu trochę przyspieszyłem. Później ostro w lewo, w prawo, znowu w lewo i ostatnia prosta Rozbratem do mety, aż do odcięcia :).
Cóż, założeń nie udało się zrealizować. 22 minuty nie pękły. Zabrakło 10 sekund. Życiówka na atestowanej trasie jednak jak najbardziej poprawiona. Bieg potwierdził też moje pozytywne myślenie. Jest potencjał na złamanie w tym sezonie i tych 22 minut na 5 km i dalsze poprawianie pozostałych życiówek. Póki co tym się motywuję do szukania czasu i chęci do treningu.
Na koniec jeszcze o samej imprezie. Nie wiem na ile to efekt wspaniałej pogody, a na ile samej wieloletniej już imprezy, ale była naprawdę super pod każdym względem. Szczególnie część towarzysząca z biegami dla dzieci i festynem w miasteczku biegowym w parku im. Rydza-Śmigłego. Myślę, że jeszcze tam zagoszczę już w pełnym rodzinnym składzie.
I jeszcze w ramach „PS” kilka przemyśleń i podsumowanie początku sezonu. Było słabo jeśli chodzi o progres wyników. Maraton trzeba było odpuścić. Jednak, na wszystkich biegach poprawiłem swoje czasy i to daje nadzieję na pomyślny sezon. Sezon niezwykły, bo z nową kibicką, której (jak i jej mamy) nie zamierzam swoim bieganiem zaniedbywać. Zatem też i ciężki sezon, bo trzeba będzie godzić wiele rzeczy. Mam też pewien pomysł na trening zanim jeszcze wystartuję z treningami do jesiennego maratonu. Ale o tym więcej przy innej okazji. A tymczasem gratuluję wszystkim ich początku sezonu! Mam nadzieję, że był przynajmniej tak fajny (jednak 🙂 ) jak mój.